"Nadzieja" - Joanna Gryziewicz [2025]

Rysiaczek (bo tak pieszczotliwie nazywali go najbliżsi) wracał z drugiej zmiany lekko śpiący. Nie spieszyło mu się.  Szedł ze spuszczonym wzrokiem wpatrzony w krzywo ułożone, popękane płytki chodnikowe. Nagle potknął się o jedną z nich i runął jak długi. Leżał tak chwilę (bo  przecież nigdzie się nie spieszył). Dopiero po paru minutach podniósł głowę i zobaczył szyld:

Największy wybór nadziei

     Otwarte prawie zawsze

(z wyjątkiem kiedy zamknięte)

                                                Zapraszam – Eugeniusz Bzibziak

Zaciekawiony wstał,  podszedł do drzwi o butelkowym kolorze  i nacisnął drewnianą klamkę. Miał szczęście. Otwarte. W lokalu siedział starszy mężczyzna o beznadziejnym wyglądzie. Rysio rozejrzał się  po słabo oświetlonym pomieszczeniu. Pod ścianą pomalowaną na zielony kolor (podobno kolor nadziei) stało kilka regałów.  Na każdym z nich leżało jakieś niematerialne „coś”  o dziwnie nieregularnych kształtach. Od tego każdego „czegoś”  biła wyjątkowa, trudna do opisania aura.

- Dzień dobry! Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – zapytał nieśmiało Ryś

- Skoro ma pan nadzieję, to po co pan tu przyszedł? – odparł ekspedient -  I proszę szybko zamknąć za sobą drzwi bo nadzieje są ulotne.

- Bo bo bo  u mnie tak tak tak jakoś od pewnego czasu tej tej tej nadziei brak…- powiedział jąkając się mężczyzna -  Nie nie nie wiedziałem że można zaopatrzyć się w nową….

- No to panu współczuję. Nie dosyć, że żyje pan w beznadziejnym świecie, to jeszcze nadziei panu brak.  Ale zmienimy to! Najpierw jednak musimy ustalić czy chce Pan ją wypożyczyć czy nabyć na stałe?

- A jaka to różnica? – zapytał potencjalny klient jeszcze ciszej.

- No jak to jaka? Zasadnicza! Jak Pan wypożyczasz to nie na stałe! – powiedział oburzony pan Eugeniusz.

- Nie bardzo rozumiem….

- No na przykład – z dużym entuzjazmem rozpoczął opowieść pan Eugeniusz - w zeszłym tygodniu klient wypożyczył nadzieję na wygraną szóstkę w totka. Powiem więcej! On nawet strzelił tę szóstkę. Niestety jak nadzieja wróciła do wypożyczalni to się okazało, że to jednak znienawidzony sąsiad wygrał. Sam Pan widzi, że wypożyczenie średnio się opłaca. Warto wyłożyć więcej gotóweczki  - to mówiąc  zatarł  chciwie dłonie -  i mieć nadzieję na własność.

- Jak to przyjął? – Rysio lekko zaciekawił się

- Panie, a co ja mogę?! Sprzedałam mu jedynie nadzieję, że sąsiada okradną wcześniej czy później. No nie powiem, trochę mu to poprawiło humor! – powiedział sam uśmiechając się pod wąsem – Albo na przykład wczoraj przyszedł taki szemrany „dresik” i od razu od progu krzyczał, że mu jedynkę wybili i czy mam w sprzedaży nadzieję, że ząb trzeci raz wyrośnie,  czy też od razu musi  sobie sztuczny wstawiać?

- I co miał pan? – zapytał klient coraz mocniej zainteresowany specyfiką działalności firmy.

- A skąd! To mało chodliwy towar! Z kategorii „medycyna” – sprzedawca nachylił się nad Rysiem i szepnął mu do ucha -  mamy jedynie  ( i to tylko w sprzedaży )  nadzieję na to,  że poród będzie w miarę bezbolesny (to w przypadku kobiet) i nadzieję, że katar szybko minie (to w przypadku mężczyzn).

- A co nazywa pan „chodliwym towarem”? – zaciekawienie Rysia było coraz większe.

- To proszę pana,  to się zmienia jak w kalejdoskopie. Jeszcze parę lat temu kolejki się tutaj ustawiały po nadzieję, że Polska wyjdzie z grupy na mundialu. Ale od pewnego czasu nawet pies z kulawą nogą nie zajrzy tutaj w tej sprawie. Teraz to raczej przychodzą tu po nadzieję, że reprezentacja Polski zakwalifikuje się na mundial czy jakieś inne euro… - widać że sprzedawca był kibicem piłki nożnej, bo na samo hasło „piłka nożna” błysnęły iskierki w oczach.

- Kobiety też zaopatrują się w piłkarskie nadzieje? – zdziwił się Rysiaczek.

- Co Pan zwariował? No gdzie kobiety i piłka nożna – powiedział z niesmakiem mężczyzna– Kobiety to najczęściej kupują nadzieję na to,  że schudną. Dobrze, że pan mnie o to zapytał, bo przypomniało mi się, że wiosna za pasem, a wtedy nadzieja na zarzucenie kilogramów rozchodzi się jak przysłowiowe ciepłe bułeczki. Muszę zamówić trochę tego towaru. W zeszłym roku rozeszły się ze trzy regały.  

Skrzypnęły drzwi w kolorze butelkowym.  W lokalu pojawiła się niewysoka brunetka. Mimo szerokiego płaszcza sięgającego prawie do stóp widać było, że jest przy nadziei.

- Czy można u pana kupić nadzieję na znalezienie ojca dziecka? – podniesionym głosem zapytała kobieta.

- Ale dokładnie to o jaką nadzieję chodzi: na znalezienie biologicznego ojca czy jakiegokolwiek? - wtrącił bez ogródek pan Eugeniusz.

- No gdzie jakiegokolwiek? – oburzyła się kobieta i wyciągnęła z torebki pogiętą kartkę papieru, na której spisała wszystkie cechy przyszłego ojca dziecka. Rysiaczek kątem oka ujrzał tylko niektóre z nich: niekłótliwy i  spolegliwy, bogaty i nierogaty,  przystojny i  hojny,  kochający i niewymagający,  troskliwy i generalnie niewadliwy.

- Może niech pani raczej się uda do biura matrymonialnego? – zareagował pan Eugeniusz.

- Proszę mi nie mówić co ja mam robić. Potem tam się udam. Na razie muszę mieć jednak nadzieję, że takiego ojca znajdę – opryskliwie wykrzyczała kobieta przy nadziei, lustrując Rysiaczka od stóp do głów – Mieć nadzieję to już połowa sukcesu proszę pana. Jak nie będę miała nadziei że znajdę, to nie znajdę!

Rysiaczek był coraz bardziej wystraszony. Czuł wzrok kobiety przy nadziei na każdej komórce swojego ciała. Zbliżyła się do niego i strzepnęła z lekko sfatygowanego płaszcza jakiś paproch. Jeszcze raz popatrzyła.

- Nie jesteś taki najgorszy. Myślę, że można cię „do kultury”  doprowadzić – powiedziała trochę zaczepnie

- Ale ja … ja … ja… jestem za…za…za…jęty…. to zna…znaczy nie… nie ….jestem sam – zaczął mocno jąkać się Rysiaczek

Kobieta zdawała się nie słyszeć mężczyzny i rozmarzona bawiła się kosmkiem kruczoczarnych włosów.

- Co robić?  Dokąd i jak uciec? – zastanawiał się Rysiaczek, błagalnym wzrokiem spoglądając na właściciela sklepu.

- Mam dla pana ten towar, który pan zamawiał w ubiegłym tygodniu – powiedział pan Eugeniusz puszczając oko do klienta, po czym wręczył mu niewielkie opakowanie – Proszę to rozpakować na zewnątrz i to jak najszybciej!

Zdziwiony Rysiaczek wziął paczuszkę i sięgnął do kieszeni kurtki po portfel, żeby zapłacić.

- Nie trzeba! – stanowczo powiedział właściciel sklepu – Dzisiaj mamy promocję. Co trzecia nadzieja gratis.

Przepełniony emocjami mężczyzna chwycił zawiniątko i prawie biegiem opuścił lokal.

W pobliskim parku usiadł na ławce i rozpakował prezent.

            - Co to jest? – pomyślał. Dopiero po chwili znalazł karteczkę z dokładną instrukcją obsługi. Czytał w pośpiechu: ….należy przyłożyć nadzieję do skroni i lekko wmasować. Na odwrocie kartki widniał odręczny napis „Nadzieja, że ta pani da panu spokój”. Jeszcze szybciej niż przeczytał, wykonał wszystkie czynności zawarte w instrukcji. Od razu poczuł ulgę. Głęboko odetchnął i ruszył do domu.

            Przekręcając klucz w zamku usłyszał lekkie poruszenie za drzwiami. Wszedł do mieszkania i nie włączając światła odwiesił kurtkę na wieszaku, a następnie usiadł na kanapie. Coś mokrego dotknęło jego policzka. Był to duży psi nos. Rysiaczek poczuł się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.  Nie była potrzebna mu nadzieja, że pies to największy i najwierniejszy jego  przyjaciel. Był tego całkowicie pewien!

(Z)Gryzia

Sponsorzy Główni
Patronat Honorowy
Organizatorzy
Stowarzyszenie TMFS

 ul. Pocztowa 2a
59-920 Bogatynia
Adres do korespondencji:
ul. Sztygarska 21
59-920 Bogatynia
NIP: 615-10-24-734
tel. 664 394 272

Tu jesteśmy